Myślicie, ze to koniec? Nic bardziej mylnego- to dopiero był początek.
Doszłyśmy do końca alejki i zawróciłyśmy inną drogą w stronę domu. Wzięło mnie tak jakoś na śpiewanie i nuciłam sobie piosenkę z Kosogłosa- "The hanging tree". Ironia, że akurat ją. Wróćmy do tego co się wydarzyło dalej. Jesteśmy już obok domu, ale spacer był dość krótki, była idealna temperatura więc spacerowaliśmy dalej- przed siebie. Doszłyśmy do placu zabaw obok szkoły podstawowej (obok jest początek nieszczęsnej alejki spacerowej). Dwójka dzieci bawiło się na karuzeli. Poza nimi żywej duszy. Jak myślicie co się stało? Tak, spotkaliśmy Tego psa. Od razu nas zauważył. Czym prędzej wzięłam Sabę na ręce i weszłam na ławkę. Pies podbiegł i skoczył na nią dwoma łapami, a że był naprawdę gigantyczny dosięgał mi do pasa (ja stoję na ławce więc wyobraźcie to sobie). Nie dało się go nijak odgonić.
Obok mnie przeszła jakaś młoda pani- nawet nie spojrzała w moim kierunku. Za chwilę zza rogu wyszedł pan z małym czarnym psem kundelkiem, który miał może z 50 lat (pan, nie pies). Byłam bliska płaczu- pies dalej na mnie skakał, trzymałam Sabę wysoko i bolały mnie ręce, dzieci z karuzeli próbowały zawołać psa, naprawdę się martwiły czy mi się nic nie stanie. Krzyknęłam do pana, czy mógłby mi pomóc. Popatrzał na mnie dziwnie i zmienił kierunek(oczywiście nie w moją stronę). Pies na chwilę odszedł ode mnie i pobiegł do czarnego kundelka, a pan powiedział "Nawet nie próbuj tu podchodzić" i czary-mary piec odszedł. Podejrzewam że kundelek był samcem, dlatego się nim nie zainteresował. Jednak skorzystałam z tej chwil nieuwagi psa (sytuacja trwała może kilka sekund). Postawiłam Sabę na ziemię i pobiegłam w stronę domu jak najszybciej mogłam. Zerknęłam do tyłu i pies zaczął nas gonić! Deptał nam po piętach więc intuicyjnie wskoczyłam za żywopłot (nie był gęsty, ani "cały"- były to bardziej krzaki posadzone w równych odstępach). Pies skręcił razem z nami i tak kilka razy- musiało to dziwnie wyglądać, ale naprawdę była to kwestia kilku sekund. Nagle zauważyłam, że nie jest już za nami tylko na trawniku za moim blokiem, obok żywopłotu. Schyliłam się za krzakami i czekałam aż się trochę oddali. Zrobił kilka kroków dalej i pobiegłam szybciej niż kiedykolwiek w życiu. Podejrzewam, ze gdyby było to na ocenę dostałabym 7 :) Do drzwi klatki schodowej nie było daleko, może z 10-15 metrów. W głowie przeleciało mi w czasie tych kilku sekund kilka myśli:
1. Jeśli nas złapie to koniec.
2. Wolę żeby mnie pogryzł niż zrobił coś Sabie.
3. Błagam, żeby drzwi były otwarte.
Na szczęście były otwarte, a raczej przymknięte, ale nie zatrzaśnięte. Szybko wbiegłam do środka, zatrzasnęłam je i pobiegłam na pierwsze piętro, bo było tam wielkie okno. Dostałam zawału serca gdy zobaczyłam psa pod naszym blokiem. Ale byłyśmy bezpieczne. Musiałam usiąść na parapecie, bo bym zemdlała. Gdy weszłam do domu adrenalina wygrała i po prostu się popłakałam. Wszystko opowiedziałam mamie i zrobiło mi się tak słabo, że prawie zasnęłam- na szczęście 5 kostek czekolady mnie uratowało.
Dalej trzęsą mi się ręce, ale cieszę się, że mogę się tym z wami podzielić. Teraz czuję jakbym grała w jakimś filmie akcji- tyle się wydarzyło w ciągu może 2 minut.
Co wy byście zrobili na moim miejscu?
O jeju:( Tyle dobrze ,że to się dobrze skończyło!
OdpowiedzUsuńObserwuje:)
hope-for-dreams.blogspot.com- KLIK
oj
OdpowiedzUsuńdoska-style.blogspot.com <- KLIK
Chciałbym to zobaczyć :D
OdpowiedzUsuńJa też :)
Usuńjej, teraz bałabym się wychodzić na tę alejkę ;/ dobrze, że wszystko dobrze się skończyło
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, może wspólna obserwacja?;) Zacznij, a na pewno się odwdzięczę
Mój blog-klik
Współczuję sytuacji. Na pewno musiałaś nieźle najeść się strachu. Na szczęście wszystko dobrze się skończyło :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://perypetieoliwii.blogspot.com/
Rany, to musiało być straszne. Nie wiem co ja bym zrobiła na twoim miejscu, pewnie to co ty-czyli szaleńcza ucieczka. Dobrze ze nic Wam nie jest!
OdpowiedzUsuńhttp://to-moimzdaniem.blogspot.com/
Masakra . ja się takimi psami nie interesuje. Biorę mojego psa na ręcę i ide . tak moim zdaniem jest najlepiej . Ignorancja - to działa !
OdpowiedzUsuńhttp://Fidanzataa.blogspot.com
Chętnie bym tak zrobiła, ale on na mnie skakał więc daleko bym nie zaszła :)
UsuńO rany, ja chyba bym zamarła ze strachu!
OdpowiedzUsuńWspółczuję Ci.
Pozdrawiam i w wolnej chwili zapraszam do mnie! ♡
kochacznaczyblogowac.blogspot.com
Nie jestem w stanie powiedzieć co zrobiłabym na twoim miejscu. Okropnie się boje psów, ponieważ kiedyś w mojej miejscowości (a mieszkam w małej miejscowości) i koedyś psy zagryzły panią na śmierć, w sumie można powiedzieć, że ją zjadły (chcesz to dam Ci link do reportarzu) a poza tym wiele ich tu biega.
OdpowiedzUsuńwolaniekukulki.blogspot.com
O boże! Ja bym się bała wychodzić. Kojarzy mi się to z filmem Czarnobyl, bo tam też były złe owczarki niemieckie, hihi.
UsuńLudzie są naprawdę chamscy, żeby obrócić się dupą w takiej sytuacji....jejku, ale mnie wciągnęłaś, tak ciekawie wszystko opowiadasz! Ja byłam w nieco innej sytuacji jak miałam 6-7 lat-mieszkaliśmy w bloku i nasz pies (mieszaniec z huskym, dość duży) nie miał akurat kolczatki, tylko obroże, a jak miał obroże, to nie mogłam go doszarpać do domu, a sama z nim wyszłam na spacer, no i tak mnie ciągał, ja się wywaliłam z nim na schodach i ryczałam, a jakiś facet sobie wyszedł z pieskiem i mnie zlał. Fajni ludzie chodzą po tej planecie:))) daje OBS ;*
OdpowiedzUsuńmój blog--klik ;)
Dzisiejsza cywilizacja schodzi na... PSY. Taka tam gra słów ;)
Usuńwspółczuję. Biedny piesek :< ale ludzie jeuż przesadzają :<
OdpowiedzUsuńMoże wpadiesz i poklikasz w linki choies ? Proszę ♥
Zapraszam : http://karolinaaa-karolinaaa.blogspot.com/2014/12/choices.html
Przynajmniej wszystko skończyło się dobrze.
OdpowiedzUsuńnataa-liiaa.blogspot.com
Mam nadzieje ze nic zlego dalej sie nie stalo
OdpowiedzUsuńhttp://teenluxy.blogspot.com/
Biedny piesek :C , fajne ma imię <3 zapraszam http://karolinaalandrynka17.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBiedny. Szkoda mi go.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
http://alittle-me.blogspot.com/
Hej, nominowałam Cię do Liebster Blog Award
OdpowiedzUsuńTutaj znajdziesz pytania: http://to-moimzdaniem.blogspot.com/2014/12/liebster-blog-award.html
Powodzenia :D
O ja ;< współczuję sytuacji! Dobrze, że Tobie ani Sabie nic się nie stało :)
OdpowiedzUsuńNOWY POST NA FABRYCE MIĘTY KLIK! :))
Łoo,ale sytuacja! Musiałaś być mega przerażona. Ja jak widzę jakiegoś psa mojego dżekiego (Yorka) od razu biorę na ręce. Na szczęście nigdy mnie nic takiego nie spotkało, oby i u ciebie to był ostatni raz :) Jak to czytałam bardzo się bałam co będzie dalej xd
OdpowiedzUsuńJulajulia.blogspot.com.
Hej! Twój blog został nominowany do Liebster Blog Award! :) Pytania niedługo znajdziesz na blogu ;)
OdpowiedzUsuńDobrze że nic się nie stało tobie i pieskowi nic się nie stało.Zapraszam do mnie;)
OdpowiedzUsuńhttp://ama404.blogspot.co.uk