niedziela, 8 lutego 2015

O tym jak nie umiem ogarnąć ****.

   Miał być filmik i post o Berlinie. W grudniu. Nie było. I nie będzie z wielu powodów,np takiego: miałam notkę napisaną, chcę wstawić zdjęcia i... brak. Zgubiły mi się po zresetowaniu laptopa, który niesamowicie się zacinał, zacina i prawdopodobnie będzie zacinał aż się zatnie i się nie odetnie. To też był spory problem, gdy chciałam coś napisać, a się wyłączał. Za to moja ukochana komórka nie pozwalała mi oglądać filmów na YT. Kocham elektryczność, tak jak ona mnie.


Co się działo u mnie przez tyyyle czasu?





Święta były ok, jak wszystkie święta. Jednak przerwa świąteczna była wspaniała, nie licząc tego, że PRAWIE codziennie musiałam być w kościele, bo święto lub niedziela. Później szkoła i wystawianie ocen. Ale po co dać luz, gdy średnie są wyliczone? Róbmy materiał na drugie półrocze! Logika nauczycieli przebija wszystko. Co by tu jeszcze opowiedzieć... Nasza wychowawczyni odchodzi, ponieważ spodziewa się dzidziusia. Nic szczególnego powiecie, zdarza się? Dla mnie to właśnie tak brzmi, ale wszystkie, powtarzam WSZYSTKIE moje koleżanki (i nie tylko!) z klasy po usłyszeniu tej wiadomości się załamały. Łzy lały się do końca dnia, a Paulina siedziała między nimi z parasolką, jadła batonika i zastanawiała się czy nie pomyliła wszechświatów.


Niedawno był też bal, już drugi w moim życiu, który udał się świetnie (dziwnie wyszło to zdanie). Moja klasa była głównym organizatorem. Sama znalazłam sobie zajęcie pompowania balonów. Wszyscy tańczą, a ja czekam, aż kolega napompuje, biorę od niego balon i robię supełek. Jak się później okazało tylko ja potrafiłam to zrobić w mniej niż 2 sekundy. Coś czuję, że wiem co będę robić w przyszłości. Leciała moja ukochana piosenka stay high, co zawyrokowało o pozytywnej ocenie balu.




Parę godzin temu wróciłam z ferii (byłam z rodzicami). Powiem szczerze, że fajnie było odpocząć trochę od miasta i pozwiedzać górskie miasteczka. Wynajęliśmy pokój w Ustroniu, który ma zadziwiająco wielkie centrum, ze wspaniałym sklepikiem z miodowymi przetworami (żelki, cukierki, kremy, pomadki) i naleśnikarnią, w której mogłabym zamieszkać (naleśniki na słono, słodko; sałatki; pure z kalafiora i wiele innych przepysznych rzeczy). Zwiedziłam Wisłę (cukiernia u Janeczki yeah!), Cieszyn (sklep młodzieżowy bez nazwy, który ma szansę zyskać olbrzymią popularność, a ja kupiłam tylko naszyjnik tatuaż ) oraz Skoczów (nic ciekawego w nim nie było). Bałam się, że tegoroczna zima będzie pozbawiona śniegu (jak zeszłoroczna), a spadło go tyyyyle i w górach i w Chorzowie (i w Hiszpanii i w Maroko, na wakacje chyba będziemy jeździć do Rosji).




Moje morze i piękna tapeta w WC w naleśnikarni :)

Baba Jaga i piękny budynek, marzę, żeby w takim mieszkać.

Gołębie w Cieszynie. 

Miała taki piękny i niesamowity kolor włosów, że musiałam jej zrobić zdjęcie. Niestety nie odzwierciedla ono jak wyglądały w realu. 



10 komentarzy:

  1. naprawdę przyjemnie się czytało ;) i ładną sukienkę wybrałaś!
    http://to-moimzdaniem.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Hahah mnie również elektronika kocha tak jak ja ją <3
    nataa-liiaa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Byłam 4 lata temu w Berlinie, ale zdążyłam zobaczyć niewiele, natomiast mojej przyjaciółce bardzo się to miasto podoba.
    http://avenuefranche.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Według mnie nawet nasza Warszawa jest ładniejsza :)

      Usuń
  4. Hehe, bardzo ciekawie napisane :) I super jest ta niebieska sukienka!

    hungerforhappiness.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń